poniedziałek, 2 listopada 2015

A5 (koniec)

- Wskakujcie, sztamaki. Jeden po drugim - rozkazał Minho.

- W życiu - zbuntował się ktoś na początku "kolejki". - Nie wiemy co tam jest, może nic, może spędzimy całe nasze życie na pływaniu w nicości.

- Słuchajcie, to co powiedziałem, jest prawdą. Jestem z DRESZCZ-u, tak? - cisza. - Chcieliście wiedzieć, co się stało z Albym, ale naprawdę nadal się nie domyślacie? - nadal cisza. Westchnął. - Nie wiem, jak mogli was wybrać do eksperymentów - zaczął dłubać nożykiem w twardym murze, no bo jakim innym? - Alby czeka na was na dole, tępaki. Oczyścił wam drogę ucieczki... o ile mu się udało, oczywiście. Chcecie, żeby wszystko poszło na marne? Teraz, skoro znacie prawdę, naukowcy was najprawdopodobniej zabiją, wypuszczą na Pogorzelisko, lub zaczną testy od nowa - wydrapywane kreski zaczynały powoli tworzyć litery. - SKAKAĆ, TCHÓRZE! Za chwilę zorientują się, że coś jest nie tak!

Czarnowłosy chłopak utorował sobie do przodu i bez zastanowienia dał się pochłonąć ciemności.

Cisza...

Przedni rząd nachylił się nad urwiskiem, próbując wypatrzyć cokolwiek.

- Żyjesz?! - pulchny dzieciak, kucający przy krawędzi, wyglądał na najbardziej zmartwionego.

- Skocz i sam sprawdź - odpowiedział mu Mihno, męczący się z kamieniem.

Posłuchał.

A za nim cała reszta, jeden po drugim ginęli w czarnej materii, aż został tylko Newt i rzeźbiarz.

- Ty nie idziesz? - zagadał nieśmiało blondyn.

- Skacz, Świeżaku - czyli gramy unikami.

Chłopak usiadł na ziemi, wpadając plecami w gęste pnąca, jakby to była poduszka. Skrzyżował nogi i zaczął obserwować pojawiający się w kamieniu wyraz:

'S - K - A - C - Z - C - I - E'

- Chyba 'z' piszemy odwrotnie.

- Zamknij się - dwa delikatne uśmiechy, pojawiające się w najmniej stosownych momentach były tym, co łączyło chłopców. Tylko oni dwaj mieli tak beznadziejne poczucie humoru.

Straszy, a może tylko bardziej zniszczony przez życie w Strefie, podał rękę młodszemu, podciągnął go do góry i bez słowa wyjaśnienia szarpną, prawie wyrywając ramię ze stawu. Biegli, jak wydawało się Newtowi, z powrotem do Strefy. Czyli znów te same widoki, te same mury, te same 'uliczki', tylko od końca. W sumie wielka zmiana, gdyby patrzyć z perspektywy osoby, która nigdy wcześniej w labiryncie nie była.


Już po kilku minutach ponownie czuli na sobie wilczy wzrok otaczających Strefę kamiennych bloków. Poważnie, to był jeden wielki blok, tworzący długaśną ścianę, nie było opcji, żeby była to zasługa Matki Natury.

Przycupnęli przy Pudle, równocześnie wzięli wyjątkowo głębokie oddechy i Minho przymknął oczy.

- No chyba sobie żartujesz - popchnął go Newt, tak że leżał teraz w wyjątkowo niewygodnej na boku, jakby kręgosłup miał mu zaraz wyjść gdzieś spomiędzy żeber. - Dlaczego z nimi nie poszedłeś?

- To samo pytanie tyczy się ciebie - mruknął Azjata, nadal z głową przy ziemi i przymkniętymi powiekami. Blondyna oblał rumieniec. - Oni zaraz tu będą, wystarczy tylko zaczekać.

- No i co? Zabiją cię. A mógłbyś być już na wolności, razem z innymi.

- To nie będzie prawdziwa wolność, Newtie - westchnął. - To będzie tylko kolejna faza, trochę mniej nudna.

Wracając do porównania sytuacji Streferów z grą - chyba można powiedzieć, że Minho zachował się tak, jak wklepująca na klawiaturze 'motherlode' nastolatka.

Z korytarzy nagle zaczął się wydobywać głuchy dźwięk. Stopniowo przeradzał się w wyraźny stukot metalowych, lub jakichś innych twardych podeszew. Skośnooki poderwał się, oczekując na gości.

Dosłownie pół sekundy później z każdej bramy zaczęli wypływać żołnierze, jak Newt się domyślił, DRESZCZ-u. Zakryci od stóp do głów w coś, co przypominało nieco grubsze worki na śmieci, wyglądali dość groteskowo. W dłoniach trzymali potężne karabino-podobne maszyny, a ich twarze były dodatkowo chronione białym hełmem.

Minho wyglądał teraz jak psychopata z prawdziwego zdarzenia.

- Witamy w naszych skromnych progach - zawołał, by zwrócić na siebie uwagę zdezorientowanych żołnierzy. - Nie ma co szukać, wszyscy sami się już do was zgłosili. Jeśli Alby nie pomieszał drzwi, prawdopodobnie udało im się dotrzeć na Pogorzelisko bez utraty ani jednej głowy.

Jak to możliwe, że cała grupa minęła tylu w pełni uzbrojonych ludzi, bez zwracania na siebie uwagi? Czy dowódcy faktycznie mieli już to dawno zaplanowane?

Czarne worki na odpady bio zaczęły się zbliżać, tworząc dookoła dwóch ostatnich Streferów (swoją drogę - niezły tytuł na film) zwarty okrąg. Lufy karabinów zwrócone były ku nim.

- Chyba czas się żegnać, drogi przyjacielu - powiedział sennie Newt.

- Od kiedy to jesteśmy przyjaciółmi? - i znowu wybuchnęli śmiechem.

- Nie będziemy zadawali zbędnych pytań - jeden w worów przemówił - cud!

- Tommy, wiem, że to ty, wyglądasz w tym czymś żałośnie.

- Liderze, czy chcesz rozpocząć badania od nowa? - kontynuował głos.

- Wole umrzeć...

- Twoje życzenie zostanie więc spełnione.

- Wolę umrzeć, niż od nowa patrzyć, jak giną moi podopieczni i zarazem przyjaciele. Nie chcę widzieć ich cierpienia i lęku. Nie ma leku, nie ma nadziei, zarażeni muszę zginąć, by zdrowi mogli zbudować świat od podstaw, nie rozumiecie tego?

- Obiekcie A5, czy chcesz rozpocząć badania od nowa? - głos zwrócił się tym razem do Newta.

- Czy Obiekt A5 jest odporny? - wtrącił się Lider.

- Nie, nie jest odporny. Powtarzam - czy Obiekt A5 chce rozpocząć badania od nowa?

- Nie, nie chce - odpowiedział za niego Minho.

- Dlaczego niby nie chcę? - oburzył się blondyn.

- Po pierwsze - z tych samych powodów, co ja, a po drugie - nie jesteś odporny na Pożogę, nawet jeśli byś się stąd wydostał, nawet jakbyś uciekł od DRESZCZ-u, i tak prędzej czy później zapragniesz śmierci.

Prąd przeszył ich ciała, widzieli go, niebieskie błyskawice tańczące wokół nich.

A potem ten ból przeszywający kości.

I mroczki przed oczami.

Mroczki?

Potworne mroki.

- Nie możemy pozwolić sobie na stratę tak cennych Obiektów - gdzieś tam, w oddali, dwa lśniącoczarne demony rozpoczynały walkę.

- Nie wymażemy im pamięci, Minho jest aż zbyt odporny, a on - dlaczego chcecie go tak torturować?!

- SĄ NAM POTRZEBNI, THOMAS - skarcił Thomasa, kimkolwiek on był, jakiś mężczyzna.

- Oni są ludźmi. I to lepszymi od ciebie.

Czy to pistolet?

Taki mały?

Dlaczego nad moim czołem?