wtorek, 11 listopada 2014

III

Holy Mary 
 - John, kawa gotowa!
 - Już idę, kotku! - dobiegła odpowiedź z drugiego końca mieszkania.
 - Spóźnisz się!
     John wparował do kuchni, miał na sobie bordowy sweter, który trochę na nim wisiał, musiał ostatnio strasznie schudnąć, a ja dopiero teraz to zauważyłam. Jego wzrok błądził po kuchni, wyglądał na otępionego, ale nie był. 
 - Klucze - mruknął bardziej do siebie, niż do mnie. - Portfel.
     Okrążył kuchnię, zgarniając wszystkie potrzebne rzeczy do niewielkiej brązowej teczki. Bekon zaskwierczał na patelni. 
 -Zjesz chociaż śniadanie?
 -Nie, Mary, śpieszę się, o ósmej mam pierwszego pacjenta - spojrzałam na zegarek, była siódma czterdzieści. - Mogłabyś podać mi moją kurtkę?
     Poszłam do pokoju obok. Białe ściany, świeżo malowane pokrywała cienka warstwa kurzu, nie było zdjęć, obrazów, dekoracji. Przez okna wpływał cienki strumyk wschodzącego słońca. 
     Otworzyłam olbrzymią szafę z ciemnego drewna. Wśród różnobarwnych swetrów, których uwielbiał John, wisiał jeden, szary, nienoszony od prawie dwóch lat. Już dawno miałam go wywalić, coś mnie jednak hamowało. Może po prostu chciałam poznać jego historię... historię z Baker Street
 - Znalazłaś? - do pokoju wszedł John.
     Szybko zamknęłam szafę, wyciągając z niej czarną kurtkę ze skórzanymi wstawkami na ramionach.
 - Proszę - mruknęłam, podając mu ją i szybko opuściłam pomieszczenie.
     Usłyszałam za plecami trzask drzwi i długie westchnienie Johna.
 - Wiesz, że to dla mnie trudne, wiesz, że wciągu tych dwóch lat walczyłem sam ze sobą. Nie mogę tam wrócić, nie mogę wrócić na Baker Street choćby na sekundę - powiedział ze spokojem, na który tak bardzo się silił, kiedy rozmawialiśmy o jego przeszłości.
 - Musisz...
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z domu.
 - Kawa... John... - powiedziałam to tak cicho, że nie usłyszałby mnie, nawet gdyby stał przede mną.
***
     12:00 - od trzech godzin chodzę po domu nie robiąc nic pożytecznego. Upadłam na fotel, sięgając po krzyżówkę, wtedy usłyszałam dwa krótkie brzdęknięcia. Powoli powlokłam się do wejścia i nie sprawdzając, kto stoi za drzwiami, bezmyślnie otworzyłam drzwi.
 - Tak? - zapytałam przewracając oczami.
 - Zdaje się, że zamawiała pani szczyptę niecodzienności.
 - Pomyłka, wariatów nie przyjmuję - już miałam zatrzasnąć drzwi, gdy nieznajomy wsunął stopę między nie, a framugę. 
     Sprytnie wślizgnął się do środka. Był to wysoki mężczyzna, twarz miał owiniętą granatowym szalikiem, a czarny płaszcz sięgał mu do kolan.
  - Witaj, Mary - jego oczy zabłyszczały.
     Jego oczy... nie miały jednego koloru, mieniły się złotem, widać w nich było błękit oceanu i soczystą zieleń wiosennej trawy.
 - Czy my się znamy? - byłam zaskoczona faktem, że zna moje imię.
 - Osobiście nie, ale wiemy o sobie równie wiele - jego głęboki głos zadrżał. - Wszystko dzięki doktorowi. 
     Patrzyłam na niego mrużąc oczy, nie miałam pojęcia kim jest i czego chce. Chyba zauważył moje zmieszanie.
 - Sherlock - wyciągnął rękę. - Sherlock Holmes.
 - T.. ten Sherlock? - wyjąkałam. - Przecież ty...
 - Nie żyję? - wpadł mi w słowo. - W takim razie jak wytłumaczysz fakt, że stoję tu, przed tobą i jestem wstanie powiedzieć, że rano pokłóciłaś się z Johnem?
 - J... jak?
 - Och, przecież to oczywiste. Na stole kuchennym stoi nieruszona kawa, gdyby była twoja, wylałabyś ją lub wypiła, ale nie, ona jest Johna, chcesz mu pokazać... no właśnie, co chcesz udowodnić nie wylewając tej kawy? 
     Milczałam, a on nadal trzymał rękę wyciągniętą w moją stronę, chyba o niej zapomniał.
 - Więc, Mary - zaczął niepewnie. - Dziękuję za opiekę nad Johnem, już nie będziesz mu potrzebna.
     Zagotowało się we mnie, ale byłam na to gotowa, wiedziałam jaki jest młodszy Holmes, wiedziałam o nim więcej, niż on o mnie, to było pewne.
 - Johnowi będzie niezmiernie miło, że wróciłeś do żywych, aby przewrócić mu w życiu - zakpiłam. - Ale jeśli tylko spróbujesz mnie od niego odepchnąć...
 - To nie będzie konieczne - uśmiechnął się, był to szczery uśmiech... przepełniony żalem.
     Byłam uprzedzona, że Sherlock Holmes być może wcale nie umarł, więc udało mi się zachować jasność umysłu.
 - Pewnie już wiesz, że razem z Johnem planujemy się pobrać? - również się uśmiechnęłam. - Może dał byś się zaprosić na nasz ślub?
 - Śluby... miłość... to wszystko wytwór naszego umysłu, jego błąd, to pragnienie bycia zauważonym, to fikcja, której nigdy nie zrozumiem, to sztuczne poczucie szczęścia... ulotnego szczęścia - Sherlock zdawał się odpływać we własnych myślach.
 - Rozumiem - przerwałam mu. - Nie kończ.
     Sherlock zaczął powoli przemieszczać się po salonie, jakby pragnął prześwietlić każdy cal tego pomieszczenia. Wędrowałam za nim wzrokiem, ale wcale go to nie krępowało. Oglądał każdy przedmiot dokładnie, zachowywał się dokładnie tak, jak John opisywał go na swoim blogu, kiedy pisał o oględzinach miejsca zbrodni. Nie zadawał pytań, nie wygłaszał przemówień... nie przeszkadzało mi to. Z ciekawością przyglądałam się temu młodemu mężczyźnie.
 - John wraca za godzinę, zaczekasz na niego, prawda? - zapytałam nieśmiało.
 - Wiem, że wraca za godzinę, spojrzałem na wasz kalendarz, myślisz, że po co przeglądam wasze rzeczy? - prychnął, a ja poczułam się urażona.
 - Poczekasz na niego? - w moim głosie dało się poznać nutę irytacji.
 - Absolutnie nie, dla Johna zorganizowałem coś specjalnego - wyszczerzył zęby.
 - Błagam cię, nie przypraw go o zawał serca. Uważaj też na siebie... ostatnio John jest trochę... nerwowy.
 - No właśnie, a dlaczego ty nie byłaś w szoku, widząc mnie przed swoimi drzwiami, panno Morstan? - Holmes zbliżył się do mnie, przechylił lekko głowę i zmrużył oczy.
      Zaskoczył mnie tym pytaniem.
 - Przeczytałam blog Johna od deski do deski - skłamałam.
 - I jak spodobały ci się nasze czyny?
 - Studium w Różu! - wypaliłam. - Wziąłbyś tą pigułkę, prawda?
 - Oczywiście, że nie. Wszystko miałem zaplanowane.
 - Kłamiesz - uśmiechnęłam się. - Umarłbyś już w pierwszym poście.
Naburmuszony Sherlock wydał z siebie dziwny dźwięk, jakby nie mógł wypluć śliny.
 - John, już wie o dziecku?
 - Tak, wie - odpowiedziałam ostrym tonem. - Ale skąd ty o tym wiesz?
 - Kalendarz, Mary... znam wasze plany na najbliższe dwa miesiące. Czwartek, godzina siedemnasta, ginekolog... pewnie masz zapalenie płuc - parsknął śmiechem.
      Pokręciłam lekko głową, cały geniusz Sherlocka wynikał jedynie z jego obserwacji?
 - Hm, jak właściwie udało ci się... nie zginąć?
 - Mam brata w rządzie, to wystarczy.
 - A Jim, Jim Moriarty?
 - Wpakował sobie kulkę w łeb... nie miał szans na przeżycie - rzekł triumfalnie Holmes. - Czas się zbierać, nie chciałbym wpaść na Johna, zepsułbym całą niespodziankę.
     Zaczął owijać się z powrotem szalikiem, a ja patrzyłam na jego ruchy w głębokiej zadumie. Schowałam twarz w dłoniach, dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo zmieni się nasze życie - moje i Johna. John wróci do domu, a ja będę musiała udawać, że nic nigdy się nie stało. To nie powinno być trudne, ale co potem? Jak John zareaguje na powrót przyjaciela?
 - Do zobaczenia, Mary - Sherlock pożegnał mnie jak zwyczajnego znajomego, ale ja nie odpowiedziałam. - Będę na Baker Street, jeśli będziesz mnie potrzebować.
     Drzwi zatrzasnęły się za Sherlockiem. Polubiłam go, teraz sprawy zaczną się komplikować. Sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni i wyciągnęłam telefon. Szybko wykręciłam numer. Odezwała się poczta głosowa. Uderzyłam pięścią w oparcie fotela. Ale od czego są SMS-y? Z prędkością światła wystukałam na klawiaturze "SH wrócił"... wysłano...



9 komentarzy:

  1. Nareszcie nowy Rozdział :D Już się bałam, że nic nie napiszesz ;-;
    Do tej pory myślałam, że cała ta akcja dzieje się w dalekiej przeszłości (XIX bądź XVIII wiek), a teraz jestem nieco skołowana, gdy zorientowałam się, że to XXI wiek. Umiesz człowieka zaskoczyć nie ma co!
    Mary wydaje się słodka, ale ja na jej miejscy wzięłabym kawę Johna i wylała na Sherlocka, od tak, aby pokazać mu, gdzie jego arogancja i gruboskóra lądują. Zachowanie Holmesa jest bardzo irytujące i samolubne. Nie wiedziałam, że z niego taki samolub i choć do tej pory go lubiłam, tera cieszę się, że John mu przywalił, należałoby się nieco mocniej!
    Mery jest w ciąży, cudownie! Mam również nadzieje, że Sherlock nie znajdzie na nią żadnego haka, bo w końcu ten sławny detektyw może znaleźć dzięki swojemu ciekawskiemu nosowi nawet igłę w stosie siana. Szkoda, że rozdział taki krótki, chciałabym więcej! Proszę napisz mi kiedy kolejny rozdział!
    Życzę Ci dużo wyśmienitych pomysłów, dużo weny i nieograniczonego czasu wolnego, aby pisać i szybciej dodawać kolejne rozdziały :D
    Pozdrawiam ^^
    life-of-heros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne!!
    Spodobał mi się świetny opis Oczu Sherlocka.
    Porównania i wgl.
    To jest świetne!
    Do kogo Mary wysłała tego SMS-a?
    O co tu chodzi? Mogę się tylko domyślać.
    Pewnie dowiemy się w kolejnym rozdziale. :)
    Kurcze świetnie zachowałaś ten sposób bycia Sherlocka, jego ruchy i sposób w jakim zwraca się do drugiej osoby.
    WENY ŻYCZĘ. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając sam początek uśmiechnęłam się pod nosem, jakbym czytała o sobie i swoim wiecznie spóźnionym chłopaku, który biega po domu w poszukiwaniu portfela, telefonu czy kluczy a ja za nim :)
    Kawę pewnie bym wylała, zawsze tak robię, kiedyś jeszcze tłukłam kubek, ale odpuściłam :)
    Co do opisów to jesteś mistrzynią! Są po prostu genialne.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie pozwolisz nam tak długo czekać! Bo ten sms troszkę mnie intryguje:)
    Pozdrawiam http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam to skomentować tę godzinę temu, ale bratanica mnie nawiedziła :D
    Oj tam oj tam, pomysł :3
    Ta rozmowa Johna i Mary trochę mnie niepokoi, jakby nie było między nimi tak różowo.
    Przywitanie Sherlocka było bardzo fajne, jak i reakcja Mary. Od razu widać, że oboje nie są zwyczajnymi ludźmi. Tak, bardzo podoba mi się opis oczy Sherlocka i tego, jak sie on zachowuje w ich mieszkaniu. Najbardziej podoba mi się jednak spostrzeżenie Mary: 'cały geniusz Sherlocka wynikał jedynie z jego obserwacji?' To takie wniknięcie w jego postać, plus ukazany intelekt Mary. Wszyscy inni przyjmują geniusz detektywa od razu, ona nad nim rozkminia.
    Ten triumfalny ton Sherlocka mi się nie podoba, jakby pokazywał, że może się on mylić. Co zrobisz z Moriartym, zobaczymy.
    No i Mary to podwójny grasz, czegoś tu nie wiemy. Skoro przed Johnem udaje, z kim sie kontaktuje? (może się okazać, że po prostu z Mycroftem, ale może być też gorzej)
    Reasumując, mamy załataną rozmowę Sherlocka z Mary, co było bardzo ładne (i Mary otwarcie stwierdza, że go polubiła).
    Ale nadal nie wiemy, co z nimi dalej.
    Mam nadzieję, że jeżeli jeszcze go nie masz, to wkrótce wpadniesz na jakiś świetny pomysł ich dalszych losów.
    Dużo Weny,
    Morgause

    OdpowiedzUsuń
  5. No więc tak...
    Bardzo mi się podoba. Wszystko jest jasne, a zarazem niejasne, tajemnicze. Tekst bardzo wciąga.
    "Umarłbyś już pierwszym poście." - zjadłaś literę 'W' :P. Powinno być "Umarłbyś już w pierwszym poście.".
    Reszta jest w jak najlepszym porządeczku.
    Oczywiście, czekam na więcej.
    *daje kubełek weny*
    ~Derekówka

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem kilkoma słowami bardzo mi się podoba, powinnaś pisać i mam nadzieje ze w przyszłości przeczytam książkę w takim supperow stylu :) ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Te napięcie podczas czytania, piszesz tak... tajemniczo, tak.
    I już nie mogę doczekac się kolejnego rozdziału... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. No hej hej :D
    Sorki, że tak późno...
    Rozdział świetny :D
    Rzeczywiście. Powrót do przeszłości to fajny pomysł ;-)
    Reakcję doktora już znamy... XD
    Czekam na kolejny i zapraszam do mnie:
    http://itsmylife-dontyouforget.blogspot.com/
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam skomentować już wcześniej, ale niestety ciągle coś mi przeszkadzało, jednak teraz już jestem! c:
    Rozdział, niestety, krótki, ale pełny wspaniałych opisów, emocji - zapiera dech w piersiach!
    Bardzo podoba mi się Twój sposób pisania, opowiadanie jest cholernie wciągające i teraz czuję, że puaczę z niewiedzy, której nie lubię (aczkolwiek innych tym torturuję).
    Doprawdy, ten rozdział jest moim ulubionym na Twoim blogu c:
    Niepokoi mnie ten sms... Mary głupia nie jest, do Johna nie sądzę, aby to wysłała... A więc do kogo?
    Damn you all.
    Również ta pewność w głosie Holmesa sprawiła, że czuję się coraz bardziej bezpiecznie - Co to za świat bez Jima? Jaki świat, dokładnie? c:
    HOLMES, YOU LIAR.
    Ach, sądzę, że TEN szablon powinien być wychwalany za każdym razem, gdy tu się będę pojawiać, więc...
    KOCHAM. TWÓJ, SZABLON, KOBITO. JEST. IDEALNY. PO PROSTU IDEALNY.

    OdpowiedzUsuń