niedziela, 28 grudnia 2014

V

Christmas Eve

     Chodnik pokrywała gruba warstwa białego puchu. Była godzina dwudziesta pierwsza, ale mrok opanował Londyn dużo wcześniej. W oknach migotały wielobarwne światełka, niektóre parapety otoczono złotymi girlandami. Latarnie emitowały ciepłe, żółte światło rozjaśniając drogę przechodniom zmierzającym w kierunku domów, gdzie prawdopodobnie czekali już na nich bliscy. Każdy niósł kilka toreb prezentowych, przeważnie czerwonych. Nie było ani jednego samochodu, pług nie zaszczycił jeszcze Baker Street, więc droga była nieprzejezdna.
     Maszerowałem trzymając Mary pod rękę, prezenty obijały mi się o nogi, co doprowadzało mnie do szału. Twarz zaczynała mnie szczypać od mrozu, gdy stanęliśmy przed dębowymi drzwiami. Zastukałem kołatką, uwalniając się od Mary. Żadnej reakcji. Cofnąłem się o krok i spojrzałem na okno mieszkania Sherlocka. Lampa była zgaszona, ale widać było rozświetloną choinkę, którą pewnie ubrała pani Hudson, bo na pewno nie sam Sherlock. Usłyszałem stłumiony dźwięk skrzypiec, Mary zapukała jeszcze raz do drzwi i muzyka nagle ucichła.
     Stanąłem obok narzeczonej z uśmiechem na twarzy. Otworzyła nam rozradowana pani Hudson. Ona uwielbia takie święta, kiedy wszyscy spotykają się ze sobą, mam nadzieję, że nasz detektyw nie zepsuje jej tej radości.
 - John, Mary, wchodźcie, wchodźcie, czekaliśmy na was! - zapiszczała drobna kobieta o mysich włosach.
 - Dobry wieczór, pani Hudson - odpowiedziałem strzepując płatki śniegu z daszku czapki.
Odebrała od nas świąteczne torby i ruszyła ku górze, by znaleźć im odpowiednie miejsce.
 - Postaraj się nie zwracać na niego uwagi - rzuciłem przez ramię, gdy byliśmy już u szczytu schodów, Mary tylko mruknęła coś pod nosem.
    Gdy tylko znaleźliśmy się na górze Molly rzuciła się w naszą stronę, jeszcze nie poznała Mary, więc wyglądała na bardzo podekscytowaną. Wysunąłem się trochę na przód aby zapoznać ze sobą panie.
 - To moja narzeczona, Mary - powiedziałem wskazując dłonią na Mary - a to...
 - Molly, Molly Hooper, miło mi - wyprzedziła mnie Molly.
 - Miło poznać - po raz pierwszy odezwała się Mary, a na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
     Dziewczyny usiadły razem zajęte rozmową, a ja dostrzegłem rozpromienionego Grega zmierzającego w moją stronę.
 - John! - przywitał mnie z entuzjazmem, klepiąc po plecach.
     Uśmiechnąłem się lekko, a on opowiadał jakieś historie związane z policją, jego słowa przelatywały mi koło uszu, rozglądałem się po pokoju szukając Sherlocka. Stał odwrócony tyłem do gości. Niewzruszony detektyw wolałby spędzić ten uroczy wieczór sam na sam ze swoim umysłem. Zrobiło mi się przykro.
 - ...pytał o ciebie, John, o to gdzie planujesz wesele - usłyszałem końcówkę monologu Grega.
 - Nie planuję jeszcze wesela - odparłem szybko.
 - Tak też mu powiedziałem - wzruszył ramionami.
     Nie miałem pojęcia o kim mówi inspektor, ale nie chciałem drążyć tematu.
 - Siadajcie, pudding gotowy! - dobiegł głos pani Hudson.
     Zrobiło się chwilowe zamieszanie, po czym wszyscy zasiedli do stołu. Z jednej strony miałem Mary, która nadal była zajęta rozmową z Molly, a z drugiej Grega. Sherlock siedział po drugiej stronie stołu, z dala od innych, a wzrok miał wlepiony we mnie, uśmiechał się, opierając brodę na złączonych dłoniach.
 - Dziewczyny chyba się polubiły - szepnął Greg, spoglądając na roześmianą Molly. - Dawno nie widziałem jej w tak dobrym humorze - westchnął.
     Pani Hudson postawiła na środku stołu ostatnie danie i wspólnie odmówiliśmy modlitwę. Zaczęliśmy w milczeniu nabierać sobie jedzenie, wszyscy prócz Sherlocka oczywiście. On przygrywał nam na skrzypcach kolędę, którą trochę zmodernizował. Potem zaczęło się składanie życzeń.
     Pierwszy ruszyłem do mojego przyjaciela, miałem do siebie żal, że najpierw nie podszedłem do Mary, ale ona najwyraźniej wcale nie miała mi tego za złe, trzymała się kurczowo Molly, z którą faktycznie znalazła wspólny język.
 - Życzę ci... szczęścia... - powiedziałem, nie patrząc Sherlockowi w oczy- ...szczęścia i zdrowia - powiedziałem nico pewniejszym tonem. - I mnóstwa zagadek - uśmiechnąłem się.
 - John, wiesz, że nie jestem taki... taki... - przytaknąłem. - Oby wam się ułożyło - dokończył, spoglądając na Mary.
     Tyle się nie widzieliśmy, tyle czasu uznawałem go za martwego, a on był dla mnie taki zimny. Przytuliłem go mocno, on chwilę stał zaszokowany, lecz po chwili niepewnie odwzajemnił gest.
 - Przepraszam... - powiedział cicho, ale to nie był szept. - Wesołych świąt...
     Ponownie zaczął odgrywać znane mi melodie, które po chwili przerwał dzwonek. Podejrzewałem kto to, kto nie używa kołatki, tylko po to, żeby jej nie przechylić. Pani Hudson rzuciła się w stronę schodów, a po chwili wróciła prowadząc za sobą Mycrofta. Nie wyglądał na zachwyconego, on jest chyba jeszcze gorszy niż swój brat.
 - Wesołych świąt - mruknął, częstując się pieczonym indykiem - Mamusia oczekuje cię jutro, braciszku, mam nadzieję, że nie sprawisz jej zawodu.
     Sherlock rzucił mu wrogie spojrzenie.
 - Zawiozę go, jeśli będzie taka potrzeba - wtrąciłem.
 - Bardzo ci dziękuję, John, tatuś będzie zachwycony, że w końcu pozna przyjaciół syna - nie byłem pewny czy drwi sobie ze mnie.
 - Nigdzie się nie ruszam, mam pilną sprawę na głowie - burknął Sherlock. - Nie twój interes - dodał, spoglądając na brata.
 - Do zobaczenia - pożegnał się Mycroft i opuścił mieszkanie, pozostawiając niemiłą ciszę.
 - Czas na kolędy - zagruchała pani Hudson. - Sherlocku...
     Pomieszczenie wypełniła radosna muzyka, gospodyni nieśmiało zasugerowała wspólne śpiewanie "Cichej Nocy". Po chwili dołączyła do niej Molly, po niej Mary, Greg i na końcu ja. Spojrzałem na Sherlocka, był wniebowzięty, albo taki się zdawał. Od dawna nie byłem tak szczęśliwy, przyjaciele zgromadzeni przy kominku, śpiewający kolędy w blasku lampek choinkowych. Jednak coś ciążyło mi na sercu, przygniatało, jakby ktoś dokładał kamieni do otwartej rany na brzuchu. Okropne uczucie, psujące całą atmosferę.
Pociągnąłem Mary za rękę, podeszliśmy do okna, teraz na ulicy nie było nikogo.
 - Może ogłosimy im to teraz? - zaproponowałem niepewnie.
 - Tak, to świetny pomysł - zamruczała. - Masz świetnych przyjaciół, dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś - przytuliła mnie, patrząc przez okno na sypiący śnieg.
     Nagle na ulicy coś buchnęło ogniem i po sekundzie na jezdni, a właściwie na śniegu pojawił się wytopiony napis "AGRA". To chyba jakieś imię, może ktoś się właśnie oświadcza. Dosłownie po sekundzie napis znikł, zastąpiony wysokimi płomieniami. Zwróciłem wzrok ku Mary, na jej twarzy malował się strach zmieszany z szokiem.
 - Coś się stało? - mocniej ją objąłem.
 - Martwię się jak zareaguje twój przyjaciel - wzdrygnęła się. - Nie każdy lubi zmiany.
     Kłamała, wiedziałem, że kłamała, ale nie miałem jak jej tego udowodnić, więc odpuściłem. Wróciliśmy do reszty.
 - Mamy wam coś do ogłoszenia - zaczęła Mary.
 - Będziemy mięli syna - skończyłem za nią.
      Zapadło chwilowe milczenie, nawet Sherlock przestał grać, nie patrzyłem na miny przyjaciół, ale podejrzewam, że zdziwienie mieszało się z radością.
 - To wspaniale - byłem wdzięczny pani Hudson za przerwanie tej niezręcznej ciszy.
 - Macie już jakieś imię? - zapytała Molly z uśmiechem.
 - Nie, jeszcze nic nie planowaliśmy, wiemy tylko, że musimy zmienić mieszkanie - odpowiedziała Mary nieco zbyt smętnym głosem.
 - Ale chyba nie wyjedziecie z Londynu? - ciągnęła Molly.
 - Jesteśmy zmuszeni, tutaj nie ma takich dużych mieszkań.
 - Zostańcie tu - wtrącił beznamiętnie Sherlock. - Na górze są dwie sypialnie, tu salon, kuchnia...
 - I sterta twoich śmieci - rzuciła chłodno Mary, co wcale mi się nie spodobało.
 - Wyprowadzę się. - spojrzał na Mary z odrazą.
 - To bardzo miłe z twojej strony, Sherlocku - byłem naprawdę poruszony jego propozycją - ale Baker Street bez ciebie to już nie Baker Street, musisz tu zostać.
Wybiła północ i wszyscy unieśli w górę kieliszki z szampanem, przedsmak Sylwestra.
 - Za małego Watsona - podniósł głos Greg.
     Wszyscy wzięli łyk musującego napoju i znów zaczęły się życzenia. Zauważyłem, jak Molly co chwilę zerka w stronę Grega, uśmiechnąłem się.
 - Czas na prezenty - oznajmiła pani Hudson, której uśmiech przez cały wieczór nie schodził z twarzy.

16 komentarzy:

  1. Ehehe, nie ma to jak wejść sobie na bloggera i się cieszyć bo nowy rozdział! ♥
    Zacznijmy od tego, że Święta Na Baker Street to mój ulubiony temat opowiadaniań ; - ;
    Podoba mi się bardzo, jak umiejscowiłaś to wszystko w czasie - Mary, dziecko, Sherlocka, AGRĘ... Kreatywnie. Wręcz genialnie... Tak jakbyś nad tym myślała godzinami.
    Podoba mi się to, że Mary ma ten sekret... Jestem ciekawa, jak zareaguje na to John... I czy wprowadzisz Johnlocka... c:
    No bo chyba Lestrade'a i Molly już ku siebie naprowadzasz :'3
    Twój styl pisania - piękne, złożone opisy + dużo dialogów sprawiają, że to opowiadanie natychmiast staje się o wiele bogatsze i milsze do czytania.
    Podziwiam za tę umiejętności.
    Jestem prawie pewna, że Moriarty i Mary się znają. Cholernie bym chciała, żebyś zrobiła ich rodzeństwem, tak jak niektórzy z fandomu proponują.
    Ale całkowicie padam do Twoich stóp, zdając się na Twoje pomysły.
    SZALEJ.
    Bardzo mi się podoba, że w każdym rozdziale dodajesz jakiś obrazek, zdjęcie.
    Nie dodawaj gifów, to zniszczy tę "tradycję" *wut*
    Kocham tego bloga, naprawdę c:
    A więc, PODZIWIAM TEN SZABLON, TEN NAGŁÓWEK, PO PROSTU MADŻIK I LOFF ♥
    Pozdrawiam c":
    -Dżim

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, święta! Jak to ładnie zgrałaś w czasie!
    Opis na początku bardzo fajny (dlaczego nie umiem pisać opisów)
    Mary i Molly jako przyjaciółki, bardzo mi się to podoba. Molly musi mieć się z kim przyjaźnić. Chociaż, to może się na niej odbić, kiedy dowie się, co Mary ukrywa.
    Widzę, że Moriarty nie przejął się świąteczną atmosferą i postanowił ją nieco urozmaicić. Sądziłam trochę, że Mary i Sherlock jakoś się zgadają, choćby pozornie, jednak wystąpili co do siebie chłodno. Dlaczego nikt tego nie zauważył? Wszyscy przyjaciele Sherlocka pochłonięci Mary? Szkoda, że zawsze spostrzegawcza i wyczulona na Sherlocka Molly niczego nie dotrzegła (lub dostrzegła, ale John tego nie widział, to w końcu jego perspektywa).
    Ohoho, widzę, że znasz już płeć dziecka, plus nie poddałaś się fandomowemu szałowi na małe dziewczynki i wybrałaś chłopca. Zacnie.
    Miałam już dość ciepłe uczucia tutaj co do Mycrofta, a on tak wpadł, żeby popsuć atmosferę. Chociaż może to znowu kwestia punktu widzenia Johna.
    I Lestrlolly *O* yesss. Dobrze. Tak.
    Dziękuję Ci za ładne zakończenie tego roku! Czekam na ciąg dalszy (nie)cierpliwie.
    Weny,
    Morgause ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie !
    Super napisane !

    http://ja-pamietnik-i-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie przecztałam pierwszych częśći, ale muszę to zrobić bo widzę, że masz talent ;) Też piszę swoje opowiadanie, ale jest pewna różnica - ty umiesz pisać opisy, a ja nie >.<
    Czekam na kolejne :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba jako jedyna nie mam pojęcia o co chodziło z tym napisem "AGRA", bo serio nie mam pojęcia o co może chodzić O.o
    Zaskoczył mnie również fakt, że Sherlock ma rodziców! Jestem tak zacofana w wiedzy o niem, że aż wstyd się do tego przyznać >.<
    Bardzo podobało mi się to, że tak pomysłowo i spójnie wmieszałaś święta w swoje opowiadanie! Nie potrzebowałaś dodatku świątecznego, bo ten rozdział wyszedł Ci po prostu zbyt genialnie moim zdaniem :3 Mam jednak cichą nadzieje, że nieco bardziej wytłumaczysz w dalszych losach o co chodzi z tym "AGRA" i innymi sprawami, bo niestety nie zanosi się na to, abym w dość szybkim czasie obejrzała serial (bo opowiadanie jest chyba na jego podstawie, nie?).
    Wiele rzeczy mnie zaskakuje, ale w ten pozytywny i radosny sposób. Jestem pełna oczekiwań w nowy rok, bo mam szczerą nadzieje, że jeszcze napiszesz niejeden, ale mnóstwo równie wspaniałych rozdziałów!
    Życzę Ci Szczęśliwego Nowego roku, góry pomysłów, morza weny i mnóstwa czasu wolnego! Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawe opowiadanie, mam nadzieję, że następne pojawi się równie szybko. Nigdy nie czytałam takiego bloga, ale ten mnie miło zaskoczył, życzę ci dalszej weny twórczej.
    Piszesz na prawdę świetne dialogi;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Błagam zrób zakładkę ze SPAM-em, bo głupio się czuje pisząc to tutaj >.<
    Nominowałam cię w Liebster Avard, więcej informacji znajdziesz u mnie, na:
    http://life-of-heros.blogspot.com/2014/12/liebster-avard-01-02.html
    Dziękuje i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. popieram Mike, przydałaby się spamownica :)
      http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

      Usuń
  8. Cześć! Zapraszam do siebie na rozdział IX:
    http://life-of-heros.blogspot.com/2015/01/rozdzia-ix_29.html
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. wstyd się przyznać, ale ja tez nie bardzo rozumiem co znaczył ten napis na śniegu.
    nie jestem aż tak wtajemniczona w życie Sherlocka.
    Bardzo mi się podobało jak zgrałaś to wszystko w czasie, święta, śnieg, prezenty, szampan, czuje się ten klimat :)
    Brat Sherlocka mnie wkurzył, co on sobie myślał przyszedł i się puszy, należała mu się jakaś cięta riposta,
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na nowy rozdział, jeśli znajdziesz chwilkę, ostatnio pisałaś, ze troszkę zaganiana jesteś, ale być może się uda :)
      http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

      Usuń
  10. Cześć! Pojawił się u mnie nowy rozdział, zapraszam:
    http://life-of-heros.blogspot.de/2015/01/rozdzia-x.html
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam rozdział i trochę jestem nie w temacie, dlatego trudno było mi się wczuć. Zapewne miała być ta...dziwna, nieco niezręczna atmosfera podczas wigilii. Charakterek Sherlocka, który najbardziej mnie intrygował. I ten napis z ognia. Ciekawe i pomysłowe. Wiem, że pewnie to jest na podstawie filmu/książki o Sherlocku, ale nie jest mi ono zbytnio znane. Błędy jakoś nie rzuciły mi się w oczy.
    Nie wiem, może tylko ja mam problem ze zbyt jasnym tłem i tekstem. Chyba moje oczy są trochę podrażnione.
    Bardzo fajny nagłówek. :)
    Życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie jestem zbytnio za tymi klimatami, więc średnio mi cokolwiek powiedzieć. Rozdział ciekawy, szkoda że taki krótki, ale niektórzy takie lubią :) Co prawda średnio mogłam się wczuć w położenie głównego bohatera, ale nie wiem czy to przez to że jestem przyzwyczajona do długich opisów uczuć albo po prostu te postaci są mi najnormalniej w świecie obce. Niestety nie zaczytuję się w Sherlocku za co muszę przeprosić i średnio jest mi cokolwiek powiedzieć. I cóż mogę więcej? Życzę weny i serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jako fanka Sherlocka byłam mile zaskoczona, gdy weszłam w link, który zostawiłaś u mnie na blogu. Dziękuję również za miłe słowa. Co do rozdziału mam lekki niedosyt, gdyż jest trochę za krótki, ale jak kto woli :) Jestem też ciekawa co zrobisz dalej z tajemnicą Mary. Przede mną poprzednie rozdziały, ale nie mogę się już doczekać kolejnego. Życzę dużo weny i wolnego czasu ;)

    OdpowiedzUsuń