Przemyłem
twarz chłodną wodą. Zimne krople wdarły się pod moje powieki,
skutecznie wyrywając mnie z senności. Jednym ruchem ręki
przeczesałem ciemno-brązowe włosy, zgarniając gęstą grzywkę na
lewą stronę. Czarny T-shirt i podkrążone oczy dodatkowo
sprawiały, że wyglądałem jak stereotypowy emo. Nałożyłem pastę
do zębów o obrzydliwej konsystencji, przy okazji upuszczając
połowę do umywalki, i zacząłem monotonnie gładzić powierzchnię
najbielszych zębów w okolicy. Spojrzałem w lustro, uśmiechając
się, niczym klaun z dziecięcych koszmarów – to będzie kolejny
piękny dzień, spędzony z cudownymi ludźmi.
Powoli
zakładam białą marynarkę, wyglądam w niej jak marynarz, którego
mama pokazywała mi na obrazkach w książce z piwnicy. Zaciskam
czarny krawat, nauczyłem się wiązać go na tysiące różnych
sposobów, ale dziś nie mogę pozwolić sobie na coś mniej
klasycznego, bo zakłóciłoby to symetrię w klasie.
Do
mojego pokoju dochodzi zapach świeżo przyrządzonej jajecznicy. Mam
nadzieję, że to mama zajęła się dzisiaj śniadaniem, bo
zdecydowanie wolę jej proste dania, niż wymyślne dania ojca, które
zazwyczaj kończą się kulinarną katastrofą. Nie powiedziałem mu
jednak wprost, co sądzę o jego gotowaniu, bo nie chciałem robić
mu przykrości, wiedząc jak uwielbia eksperymentować w kuchni.
Jestem z tych osób, które wolą skłamać, niż kogoś zasmucić.
Spoglądam
przez okno – szczęśliwi mieszkańcy krajowych slumsów właśnie
wkraczają do naszej części miasta. Ich przemarsz przez mur jest
moim prywatnym zegarem – właśnie wybiła szósta rano. Nie lubię
obserwować mięśniaków, którzy wyglądają jak więźniowie,
wiedzieć, że w każdym momencie mogą się wyrwać, jak dzikie
bestie i zaatakować nas, bezbronnych chudzielców w garniturach.
Schody
w dół są stanowczo zbyt strome, zejście z piętra zajmuję całą
wieczność – widać, że tych budynków nie planowali architekci.
Mimo
że potrawę sporządziła mama, od widoku biało-żółtej wodnistej
papki robi mi się niedobrze. Jesteśmy z tej biedniejszej części
bogaczy, co nie zmienia faktu, że możemy pozwolić sobie na wygody
i różnorodność w posiłkach , a raczej moglibyśmy, gdyby nie
altruistyczne podejście moich rodziców. Połowę pensji zawsze
wydają na nielegalną pomoc dla ludzi zza Muru, jestem pewien, że
albo kiedyś zabraknie nam przez to pieniędzy, albo pójdziemy
siedzieć.
Jest
środek wiosny, miasto powinno tętnić życiem, ulice powinny tonąć
w zieleni, drzewa powinny uginać się pod ciężarem kwitnących
kwiatów. Ale dziś jest ponuro, właściwie zawsze jest ponuro, a
ludzie przemykają niezauważalnie. Nie chowają się po kątach
brudnych i zniszczonych kamieniczek. Maszerują ze wzrokiem dumnie
utkwionym w przestrzeń, wyprostowani, by eleganckie ubrania
sprawiały wrażenie jeszcze bardziej eleganckich. Są niewidoczni
dla samych siebie, każdy jest tak napawany dumą, tak stara się nie
spojrzeć sąsiadowi w oczy, że mija znajomych, nawet ich nie
poznając, jakby szedł swoim własnym tunelem, odgradzającym od
reszty pieszych. Zauważyłem to śmieszne zachowanie już u
niektórych osób w moim wieku, co prawda, nie jest to jeszcze
wypracowany, szykowny chód, lecz jego często nieudane próby.
Jeszcze zabawniejsze jest to, że mieszkańcy zachowują się tak
jedynie w dni robocze, w piątkowe popołudnie całe miasto staje się
nagle jedną, wielką rodziną, w której nie ma wyrzutków, w której
każdy jest dla każdego uprzejmy, w czasie gdy w zwykły
poniedziałek tylko nielicznych stać na serdeczne „dzień dobry”.
Parskam śmiechem – ludzie są żałośni.
Mijam
jeszcze kilka przecznic, idąc korytarzem białych domów. W tym
mieście zdecydowanie zbyt łatwo jest się zgubić, każdy dom jest
identyczny, każdy krzak jest tak samo przycięty. Z lotu ptaka musi
to wyglądać jednocześnie komicznie, jak i zachwycająco, właściwie
nawet z mojej perspektywy miasto wygląda niewiarygodnie. Jakbym
nagle znalazł się na makiecie, zrobionej przez fanatyka
regularności.
Szkoła
zbudowana jest na wzór domów, a może na odwrót. Grube, białe
mury wcale nie wyglądają zachęcająco. Małe okna, przeplatane
pilastrami, nie wpuszczają, ani nie wypuszczają światła. Czarne
kruki jak zwykle obsiadły gzyms, skutecznie odpędzając wszystkie
inne gatunki ptaków, odwiedzających tą szkołę.
Gdy
tylko wszedłem do klasy, pulchna, lub po prostu gruba blondyna
posłała mi cierpki uśmiech. Nienawidzę tej dziewczyny, tak samo,
jak ona nienawidzi mnie. Jesteśmy wrogami praktycznie od zawsze, a
jednak co roku nauczyciel sadza nas razem w jednej ławce, w imię
zgody i pokoju. Twierdzi, że kiedyś zrozumiemy, jak bardzo przyjaźń
jest podobna do nienawiści, zawsze myślałam, że to miłość i
nienawiść dzieli jedynie cienka granica, ale w tej szkole dorośli
wcisną uczniom każdy kit. Czasem zastanawiam się nad naszą
społecznością i zawsze dochodzę do wniosku, że mamy w sobie coś
z hipisów, że nie jesteśmy tylko zaślepionymi erudytami, ale może
się mylę. Hipisi nie dzielili by ludzi na lepszych i gorszych.
***
To nie jest fan fiction.
To w ogóle miało nie być opublikowane.
To w ogóle miało nie być opublikowane.
Chciałabym prosić o szczerą opinię, ponieważ zaczęłam pisać coś całkowicie nowego, własnego, ale nie jestem pewna, czy ma to jakikolwiek sens.
Tekst powyżej nie jest kompletny, ani sprawdzany, jest to tylko wersja próbna.
Trochę pociąga "Niezgodną", prawda?
Ech... poszukam synonimów i już nie będzie.
Przeczytałam to na jednym wdechu.
OdpowiedzUsuńWciąga niesamowicie.
Masz niesamowity styl pisania, dosyć lekki i przyciągający, powiedziałabym, że uzależniający i nieco tajemniczy.
Przypomina nieco Niezgodną, bo jest Mur itd. ale skoro to jest wersja próbna, to myślę, że jeszcze sporo w tym tekście pozmieniasz, chociaż ja nic nie mam do zarzucenia.
Pisz dalej, bo na serio warto.
Będę czekać na publikację.
~J
Uh oh
OdpowiedzUsuńMało akcji, ale to tylko początkowy opis, w dodatku 'Niezgodna', ale jej nie czytałam, więc nie mogę się wypowiedzieć. Muszę wspomnieć, że pomieszałaś czasy. Raz jest przeszły, raz teraźniejszy. Znaczy mi to nie przeszkadza, ale wiadomo.
Teraz odczucia. Tekst jest tajemniczy, przesiąknięty chłodem i taką lekką wzgardą, wszystko przez pierwszoosobowego narratora, który się tak właśnie czuje. Taki opis wciska nas w krzesło i każe dojść do samego końca, a potem otrząsnąć się i przeczytać jeszcze raz, aby nie ominąć czegoś pod wpływem emocji. Gdyby był ciąg dalszy, nie czytałabym znowu tylko ruszyła dalej :) Bardzo dobrze. Czy tylko ja uważam mycie zębów przed śniadaniem za niepraktyczne? To miejsce mnie trochę przeraża. Taka utopia? Ale wewnątrz chaosu? I nawet narrator zauważa, że w tym porządku jest jakieś przerażające piękno.
Wersja próbna, także przeczytaj całe jeszcze raz, niektóre zdania mi kulały, ale reszta szła płynnie i jak mówiłam z prądem, bez zastanawiania się. I te gorzkie przemyślenia, porównanie do hipisów. Yay :) Pierwszoosobowa narracja jest super i bardzo emocjonalna, tylko pilnuj czasów, ale poprawiaj je, jak już spiszesz wszystkie swoje myśli ;w;
Bardzo mi się podobało, chciałabym zobaczyć dalszą część lub pisz do mnie, jeśli czegoś potrzebujesz ☺
Powodzenia ;w;
Tekst bardzo wciąga. Mnie się kojarzy z Death Note, nie wiem czemu. Do tego narratr w mojej głowie to Dan. W tym czerwonym krawacie. Znaczy, pewnie musi w opowiadaniu nosić czarny. Symetria.
OdpowiedzUsuńTak dobrze dokolorowałaś głównego bohatera, jeżeli chodzi o jego osobowość. Dałaś, może nieumyślnie, kontrasty w jego charakterze, którzy każdy mają. Czyli że prycha na widok miejsca, gdzie żyje, gardzi tym itd. ale nic z tym nie robi, słucha się i nadal jest "grzeczny".
Nice.
Pan od moich zajęć z kreatywnego pisania byłby taki z Ciebie dumny. On lubi takie zabiegi, kiedy wciska się informacje o boahterze, świecie, w którym żyje, do zwykłych, niby nic nie znaczących zdań. Ty to robisz wręcz idealnie.
Na przykład:
"Zacząłem monotonnie gładzić powierzchnię najbielszych zębów w okolicy"
Na gacie Posejdona, jak Ty to zgrabnie umieściłaś. Podziwiam, naprawdę.
"Hipisi nie dzielili by ludzi na lepszych i gorszych. "
"w każdym momencie mogą się wyrwać, jak dzikie bestie i zaatakować nas, bezbronnych chudzielców w garniturach."
Bardzo cenna umiejętność, bo to sprawia, że opowiadanie czyta się płynniej i jest bardziej interesujące.
Gdy były wspominki o "książce z piwnicy" zrobiło się tak tajemniczo i groźnie.
Plus zakłócenie symetrii w klasie... dats scary shit
Pomyliłaś osobę "myślałam, że to miłość i nienawiść (...)"
Porównania dodajesz, epitety, wszystko jest regularne i odpowiednie, prawidłowe, co nadaje tego klimatu opowiadaniu. Bo "jakbym znalazł się na makiecie, zrobionej przez fanatyka regularności."
Bardzo podoba mi się, że zdecydowałaś się to opublikować. Napisałaś już dalszą część? Mam nadzieję, bo to mnie naprawdę zainteresowało.
Dziękuję za dokolorowanie tego wieczoru opowiadaniem i zmotywowaniem mnie samej do napisania czegoś c;
-Napoleon *tak jakbyś kuźwa nie wiedziała po użytkowniku, ale ćś*
Ja oglądałam jedynie Niezgodną i trochę mi się z nią skojarzyło. Tylko trochę. Jakbym miała wziąć wszystko pod lupę i daliby mi czas, to w kilka dni znalazłam co najmniej trzy (już przeczytane) książki nieco podobne do Niezgodnej, ale jednocześnie zupełnie inne.
OdpowiedzUsuńW dzisiejszych czasach niemal każdy pomysł został już wykorzystany.
Moim zdaniem, ten fragment jest niezwykle wciągający i zdecydowanie jest to coś nowego, coś fascynującego, co porywa czytelnika już od pierwszego zdania!
Nawet jeżeli jest to o myciu zębów... chyba nigdy nie wciągnął mnie aż tak bardzo fragment o porannej wizycie w łazience! Mówię tu całkowicie poważnie!
Ja tam z całą sobą jestem za tym, abyś kontynuowała pisanie swojego opowiadania, bo szczerze jestem ciekawa ciągu dalszego Twojego bohatera.
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Bussis! :3
Nie rozumiem jak to jest, przecież obserwuję tego bloga i czemu do jasnej anielki nie pokazuje mi, że dodajesz coś nowego? I to już nie pierwszy raz, często mi się to zdarza również z innymi blogami. To jest naprawdę niesprawiedliwe, proszę informuj mnie o nowych wpisach, nie chcę miec zaległości!
OdpowiedzUsuńNie rozumiem czemu to miało nie byc opublikowane, przeciez to jest swietne, szczerze mówiąc nie widziałam błędów, o interpunkcji się nie wypowiadam bo to jest akurat moja pięta achillesowa :) i w tej kwestii milczę jak grób. Twój styl jest naprawdę na wysokim poziomie, a wiesz po czym się zorientowałam? Po tym jak czytałam o myciu twarzy i zębów z wypiekami na twarzy. Potrafisz zaciekawic, a to ogromny plus, dlatego pisz dalej i publikuj!!!
Zapraszam na nowe opowiadanie
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/